Lotnisko powstało w 1938 roku jako lotnisko wojskowe niemieckiej Luftwaffe. Nie doczekało się jednak lotów bojowych. Służyło jako szkoleniowe dla przyszłych pilotów.
Rozbudowali je dopiero Rosjanie. Armia Czerwona przejęła nad nim kontrole po wojnie, a cały teren stał się strategicznie ważny dla radzieckiego lotnictwa.
Najpierw w 1951 roku wybudowali betonowy pas startowy o długości 2500 i tak pozostało do opuszczenia. Później, w 1958 roku, zbudowali kolejny tor, W późniejszych latach istniało nawet stanowisko dowodzenia i magazyn broni, w którym można było przechowywać bombowce atomowe, a także MIG-17. Niebawem opublikujemy z tego magazynu osobną relację.
Planiści radzieccy posługiwali się schematem lotniskowym powszechnym w bloku wschodnim, w którym obszary decentralizacji były rozmieszczone zdalnie. Typową cechą tego schematu jest: Droga kołowania o długości 2000 metrów, tutaj pas startowy, prowadzi od głównej drogi startowej i opuszcza centralne lotnisko. Na końcu znajduje się parking z wiatami oraz składy i bunkry amunicyjne. Lotnisko uważane było za największe w NRD, a do 1991 r. Pracowało tu 4800 żołnierzy.
Na szczęście bataliony myśliwców z tej bazy nigdy nie zostały wezwane do akcji. Pozostawały w uśpieniu przez czas zimnej wojny.
Wszystko się skończyło po zjednoczeniu Niemiec. 911 pułk lotnictwa myśliwsko-bombowego i jego MiG-27 zostały przeniesione na Białoruś 6 lipca 1992 roku.
Bloki mieszkalne oferują fajne widoki. Przechadzając się po ruinach dawnych baraków można natknąć się na mozaikę Lenina. Dalej w zaroślach można spotkać ciekawy (pomnik) żołnierza radzieckiego. Niestety dużo budynków jest już w bardzo opłakanym stanie. Nie ma się co dziwić. 30 lat nikt nimi się nie opiekuje.
Przechadzając się po terenie należy być czujnym, gdyż można napotkać pracowników agencji ochrony. Teren należy do prywatnego inwestora. Najlepiej wybrać się do bazy z samego rana w porze wiosenno-letniej, gdy teren jest porośnięty. Zminimalizuje to ryzyko zauważenia przez ochronę.
Baze Bombowców Radzieckich Sił Powietrznych odwiedziłem dwa razy.
Marek Pawlicki