Kolejna poradziecka baza, którą miałem przyjemność odwiedzić w tym roku. O miejscu tym dowiedziałem się 3 lata temu. Nigdy nie było mi po drodze, by tam pojechać. Ostatecznie
w tym roku udało się zrealizować plan, który wpisuje się w moją strategię eksploracyjną z cyklu ,, Czerwone Imperium” gdzie już od prawie czterech lat odwiedzam pozostałości po armii radzieckiej na terenach Polski i Niemiec.
,,Zaginione Miasto” Tak brzmi jego pełna nazwa, która jest często przypisywana tej poradzieckiej instalacji wybudowanej w 1952 r. położonej na terytorium dawnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej ,,NRD” W tym miejscu niegdyś mieszkało dziesiątki tysięcy sowieckich żołnierzy w gigantycznych koszarach do 1994 roku.
Miejscowość ta jest małą wioską, w której mieszka prawie stu mieszkańców jednak kiedyś w sąsiednim lesie skrywała własne miasto, całkowicie samowystarczalne – oddzielone betonowym murem i drutem kolczastym od otoczenia, z budynkami mieszkalnymi, halami, kinami i szkołą. Mieszkało tam kiedyś 15 000 ludzi i rzadko było cicho. Miasto to było domem dla radzieckich żołnierzy. Czołgi, haubice i pojazdy terenowe stały w halach, a krewni bawili się w kinach i teatrach.
Było jednym z największych garnizonów sowieckich poza ZSRR, bazą 25. Dywizji Pancernej. „Grupy Sowieckich Sił Zbrojnych w Niemczech”. Na jego ponurą aurę wpłynęły dwa fakty.
Po pierwsze. Nigdy nie było o tej basie głośno, ponieważ była skryta głęboko w lesie. Była wystarczająco duża, aby pomieścić wszystkie usługi potrzebne żołnierzom i ich rodzinom – była to w zasadzie „tajna baza”.
Po drugie, miejsce to zostało wykorzystane do rozmieszczenia arsenału strategicznych pocisków wycelowanych w cele europejskie – w centrum Europy i Wielkiej Brytanii.
Żołnierze mieszkali tu przez prawie 40 lat, aż do wycofania się w 1994 roku. Od tego czasu opuszczone miasto popada w ruinę. Od prawie trzech dekad natura i człowiek powoli zabiera ,,miasto w lesie”, które wkrótce zniknie, tak jak ludzie, którzy je opuścili przed laty.
Oprócz wojsk pancernych, armii gwardii i zmotoryzowanych oddziałów strzeleckich stacjonowała tu także brygada rakietowa i przez pewien czas przechowywano też broń jądrową.
Trochę od siebie.
Niestety spóźniłem się o jakieś 5 lat. Odkąd Rosjanie opuścili te tereny są one stopniowo rekultywowane. Co jakiś czas wyburzane się partie budynków, i tak od tego czasu garnizon zmniejszył się o prawie 50 %. Teraz prace rozbiórkowe przyspieszyły. Na zdjęciach zobaczycie dużo graffiti i wiele zniszczeń, które od trzech lat przybrały na sile.
Koszary są ukryte głęboko w lesie. By tam dotrzeć pieszo potrzeba prawie 30 min. Ja ten odcinek pokonałem rowerem, co znacznie skróciło mi czas dojazdu i powrotu. By ogarnąć w całości ten obszar potrzeba przynajmniej 2 dni. Mi musiało wystarczyć 5 godzin. Do najciekawszych cech należą zabytki ścienne. Największe wrażenie sprawiają murale i płaskorzeźby radzieckich żołnierzy i czerwonej gwiazdy. Wśród najbardziej godnych uwagi miejsc bazy w specjalnym budynku szkoleniowym, wciąż można znaleźć osobliwy symulator czołgu oraz mały, ale bardzo głęboki basen do celów szkoleniowych.
Dalej idąc w głąb bazy znajduje się kolekcja sowieckich emblematów. Ten mural w znacznym stopniu przyczynia się do wyjątkowości tego miejsca w panoramie poradzieckich baz! To niesamowity mural o długości około 18 metrów, z różnymi symbolicznymi scenami – siła armii, technologia i rolnictwo, rodzina i pomocne społeczeństwo oraz mieszkania dla wszystkich.
Jedna z piwnic skrywa ciekawą płaskorzeźbę. Tam można znaleźć wielki mural, pomalowany na jaskrawe kolory, z pociskami, żołnierzami, Kremlem w Moskwie i ogromnym czerwonym sztandarem z sierpem i młotem! Stan zachowania jest wyjątkowo dobry. Niestety piwnica jest częściowo zalana i by do niej się dostać potrzeba mieć wodery, w które byłem zaopatrzony. Udało mi się w ostatniej chwili uwiecznić te rzeczy. Drzewa prowadzące do budynku w którym jest płaskorzeźba zostały wycięte. Budynki są już w fatalnym stanie. Najprawdopodobniej zostaną niedługo wyburzone. Część innych płaskorzeźb została zdemontowana i wywieziona do muzeum. Może na wiosnę 2022 roku powrócę tam jeszcze by uzupełnić galerię. Mam nadzieję, że do tego czasu coś jeszcze zostanie ciekawego do sfotografowania.
Marek Pawlicki
GALERIA ZDJĘĆ